Donald Trump wydał polecenie otwarcia wszystkich wód przybrzeżnych USA na odwierty naftowe. Od ponad pięćdziesięciu lat temat ten budził liczne kontrowersje w branży rybackiej i turystycznej. Sprzeciwiały się temu także wszystkie kraje nadbrzeżne, z wyjątkiem Alaski oraz państw leżących w Zatoce Meksykańskiej, gdzie odwierty były już prowadzone. Czy decyzja prezydenta USA się utrzyma? Zdania ekspertów i obserwatorów są podzielone.
Po pierwsze, rynki naftowe nie sygnalizują większego zainteresowania pracami przy odwiertachi, choć chcą politycznej korzyści z administracji na obszarach chronionych w środkowej części kontynentu Ameryki Północnej.
Analitycy ds. Ropy mówią, że obecne i prognozowane ceny po prostu nie wspierają ekspansji przybrzeżnych wierceń w nowe, drogie obszary. Projekt Shell polegający na wykonaniu stanowiska badawczego na Morzu Beauforta u podnóży północnego zbocza Alaski zakończył się upokarzającą porażką, ponieważ nie udało się nawet ustawić urządzenia na swoim miejscu. Po wydaniu 7 miliardów dolarów, Shell wycofał się z projektu.Po drugie, wiercenie to długoterminowy horyzont czasowy. Opracowanie zasad zajmie około 18 miesięcy; wtedy gdyby były dzierżawy, eksploracja i rozwój zajęłoby to około dziesięciu lat. W tym czasie polityczne zawirowania w Waszyngtonie najprawdopodobniej wrócą do konsensusu, który istnieje od 40-50 lat, co oznacza, że rybołówstwo i turystyka są ważniejsze dla amerykańskiej gospodarki niż firmy naftowe.
Po trzecie, USA jest teraz na dobrej drodze do wyprodukowania rekordowej ilości ropy, przewyższając poprzednią najwyższą produkcję w 1970 r. Wszystko to dzięki ulepszonej technologii odzyskiwania gruntów. Dlaczego firmy naftowe odwróciłyby się od swojego udanego modelu szczelinowania do znacznie bardziej ryzykownych strategii? Nie ma to sensu ekonomicznego.
Wreszcie, z wyjątkiem Alaski, Teksasu i Luizjany, praktycznie wszystkie inne stany przybrzeżne są zdecydowanie przeciwne wierceniu na morzu. Floryda straciła miliardy dolarów w katastrofie "Deep Water Horizon" i żaden polityk z Florydy nie zostanie na stołku, jeśli nie będzie za ochroną tego stanu przed odwiertami na morzu. Podobnie, w Kalifornii doszło do wycieku w Santa Barbara, który skłonił cały stan przeciwko morskim odwiertom i jest mało prawdopodobne, aby Kalifornia pozwoliła procesowi regulacyjnemu na dostarczenie ropy na brzeg. W Massachusetts istnieje długoletnie międzynarodowe moratorium na wykonywanie odwiertów w Georges Bank, a lokalna opozycja wobec firmy naftowej byłaby zaciekła.
Biorąc pod uwagę brak zwrotu ekonomicznego, żadna firma naftowa nie podejmie walki z jakiegokolwiek innego powodu, poza zdobyciem punktów politycznych u Donalda Trumpa. Nie jest to dobre stanowisko, na którym można by oprzeć długoterminową strategię.
Jedyny stan, w którym może to mieć wpływ, to Alaska, gdzie budżet jest uzależniony od ropy naftowej, uderzyłoby ją bardziej niż jakikolwiek inny stan przez globalną nadwyżkę ropy naftowej i zwrot gazu ziemnego i energii słonecznej. Alaska jest nastawiona na zdobycie więcej wierceń, a senator Lisa Murkowski odniosła sukces w uzyskaniu rezerwy na otwarcie ANWR na odwierty naftowe. Bez względu na to, jak bardzo obecny rząd może chcieć więcej wierceń, ekonomia dyktuje miejsce, w którym takie odwierty mogą się odbywać, ale na pewno nie jest to morze.